środa, 28 grudnia 2011

68. Pierniczenie

Ja piernicze, ty pierniczysz...

niedziela, 18 grudnia 2011

67. Pierniczenie w CafeLitera

Na urodzinki dostałam między innymi warsztaty piernikowe w Cafe-Litera :-)
Nie sądziłam, że to może być takie... przyjemne :-)

Marcie się poszczęściło i w wyniku losowania... wygrała kalendarz z tekstami Andrzeja Poniedzielskiego :-(

piątek, 16 grudnia 2011

66. Dawidowe pierniczenie

Na początku tygodnia obiecałam Dawidowi, że w piątek jak tylko odrobi lekcje, pójdziemy do Galerii Łódzkiej piec pierniczki.
Słowa dotrzymałam, a pierniczki były jeszcze smaczniejsze niż rok temu. W trakcie chodzenia po galerii dzieciątko pochłonęło połowę swoich dzieł, reszta została wchłonięta przez wszystkich domowników zaraz po naszym powrocie do domu :)

wtorek, 13 grudnia 2011

65. Stempelkowanie

Wczoraj wzięło mnie na stempelkowanie - wyniki:
gąbeczki zmywakowe użyte do tuszowania kartek na tło - porażka
gąbeczki zmywakowe użyte do tuszowania stempelków - rewelacja



Dziś mam pomysły na nowe tła (chyba zrobię w końcu jakieś przywieszki lub kartki) ;-)

niedziela, 11 grudnia 2011

64. Urodzinki

Wczoraj o 09:00 stuknęły mi kolejne urodzinki :-)
Pierwszy z laurka był Dawid, a potem pojawiały się kolejne prezenty :-)

Na koniec 31-letnia kuzynka urwała głowę turkusowowłosej lalce :-(

piątek, 18 listopada 2011

63. ...

- Wujku, dzisiaj było dyktando i dużo napisałem dobrze.
- To wspaniale Dawidku - ucieszył się wujek.
- Przez u zwykłe i ż z kropką.

piątek, 11 listopada 2011

62. Konferencja

W poniedziałek byłam na konferencji "Autorytet nauczyciela we współczesnej szkole" i... rozczarowałam się.
1 – "Rola autorytetu jako czynnika chroniącego - co pomaga, co przeszkadza" mgr Sławomir Grzegorek (SEW),
2 – "Wzniosłość dziejów jako odpowiedź na wyzwanie nihilizmu" mgr Piotr Jaworski,
3 – "Potrzeba autorytetu nauczyciela" prof. Piotr Jaroszyński,
4 – "Rodzina źródłem autorytetu" mgr Jacek Banaś.

Pan Grzegorek skupił się na definicjach i nawiązywał do swojej pracy, czyli profilaktyki alkoholizmu. Cóż... dla niego profilaktyka, dla mnie terapia jest ulubionym tematem, ale... nie nawiązał w swoich przykładach do autorytetów. Rozumiem, że się doktoryzuje, ale skoro już się decyduje na odczyt na konferencji to wypadałoby mówić na temat.
Pan Jaworski (historyk) ubolewał nad tym, że program historii w szkołach jest coraz bardziej okrojony. Poza tym nic o autorytecie.
Pan Jaroszyński zarzuca uczniom, że kłamią w ankietach, gdyż ankiety są anonimowe. Twierdzi, że uczniowie powinni podpisywać się pod ankietami, aby były one wiarygodne. Ten pan chyba za krótko pracuje z młodzieżą. Trochę praktyki zawodowej za sobą mam, w tym mierzenia jakości pracy szkoły (przygotowanie nauczycieli do prowadzenia zajęć).
Uczniowie w anonimowych ankietach odpowiadają szczerze, ponieważ tylko wtedy mają zagwarantowane, że za pisanie prawdy, nie będę tłamszeni przez nauczyciela, że nauczyciel nie będzie się nad nimi psychicznie pastwił i gnębił. W szkole pracuje przeciętnie 25-35 nauczycieli. Wydaje mi się, że mniej więcej każdy nauczyciel zdaje sobie sprawę, jak pracują jego koledzy i koleżanki. Kiedy cytuje się wypowiedzi dzieci o nauczycielach, nie trzeba wymieniać nauczyciela z nazwiska, nawet nie trzeba wymieniać jego przedmiotu nauczania - każdy nauczyciel wie od razu o pracę i zachowanie którego nauczyciela chodzi. Coraz bardziej martwi mnie, iż coraz częściej dzieci wylewają swoje żale na nauczycieli niż ich chwalą. Nauczyciel powinien starać się zostać autorytetem. Nie mogę doczekać się powrotu wychowawczyni naszego Dawida. Na czas jej nieobecność pani dyrektor zatrudniła emerytowana nauczycielkę ze swojej poprzedniej szkoły - opowiadała na zebraniu jaki to wspaniały doświadczony pedagog, jak wspaniale klasy wyprowadzała. Z utęsknieniem czekamy na ferie zimowe po których wróci z urlopu zdrowotnego wychowawczyni. Obecna pani wyśmiewa dzieci, które źle czytają, na wrześniowym zebraniu kpiła sobie z dzieci, że nie mają szans zdać sprawdzianu na koniec trzeciej klasy. Dzieci nie pojadą na wycieczkę, ponieważ ŻADNA nauczycielka nie chce z ta panią jechać. Z ostatnich perełek pani Jadzi - Poznań był stolicą Polski, wyraz cichutki piszemy przez ó, bo wymienia się na cicho. Mikołaj Kopernik był wojskowym. Henryk Sienkiewicz dostał Nobla za "Quo vadis" (co ciekawe, bo mnie od podstawówki uczyli, że za całokształt twórczości, a szczególnie za wybitne osiągnięcia w dziedzinie epos). Wygląda na to, ze doświadczony emerytowany nauczyciel wie lepiej.

cd. nastąpi

niedziela, 23 października 2011

61. A może by tak...

nowy blog? Taki, który by mnie zmusił do bieżącego wklejania zdjęć? Przynajmniej by zdjęcia na pamiątkę zostawały, a tak kolejny trupi komputer i kolejne niewklejone zdjęcia. Zostały tylko same wspomnienia miejsc, tworów, zwierząt :-(

Jutro prawdopodobnie wprowadzi się nowy lokator, osobnik po przejściach, uratowany od śmierci głodowej...

sobota, 22 października 2011

60. Poszukiwania słodkości

szukam, szukam i może coś uda mi się wygrać :-)

Odnośniki w lewym boczku

Moje panny ślinią się na bukiet (szczególnie, że jedna czeka na sesję w sukni ślubnej więc bukiet mile widziany), ja na stempelki, które są do wylosowania w Świecie Pasji.

W Ohdeer m.in. kot, który będzie... intrygował Kotka i motylki, które doskonale pasują na moje zasłony :-)

Minimysz oferuje wampirzą bransoletkę, na którą mam ogromne zakusy :-)

scrapki.pl - boskie papiery :-) Moje lalki coś mi tu marudzą, że kartki to niekoniecznie muszę z nich robić, bo one chętnie sobie popozują do zdjęć na ich tle. Negocjacje z kilkudziesięcioma lalkami zawsze kończą się moją przegraną :-(

candu u Wandy - szał cudowności - jeśli wygram chyba zakwiczę się z radości :-)

u Penini próbuję ponownie szczęścia :-)



scrapowe LOVE - dużo dużo słodkości

w Romantycznym Zakątku - niespodzianka (czyli coś co lubię najbardziej)

na końcu malutkiej tęczy - coś co mnie intryguje...

u Romy - sutaszowe kolczyki w moim ulubionym kolorze :-)

59. Nitkowo kolorowo...

Kilka dni temu wreszcie zebrałam się za farbowanie nici i... jednak się nimi zachwyciłam :-)

Poszły kordonki
Od kordonki

Od kordonki

Od kordonki

Od kordonki

Od kordonki

Od kordonki

Od kordonki

Od kordonki

Od kordonki

Od kordonki

Od kordonki

Od kordonki

Od kordonki

Od kordonki

Od kordonki

Od kordonki

Od kordonki

Od kordonki

Od kordonki


i muliny
Od mulinki

Od mulinki

Od mulinki

Od mulinki

Od mulinki

Od mulinki

Od mulinki

Od mulinki

Od mulinki

Od mulinki

Od mulinki

Od mulinki

Od mulinki

Od mulinki

Od mulinki

Od mulinki

Od mulinki

Od mulinki

Od mulinki

Od mulinki


Mulinek nie chciało mi się wiązać i czeka mnie trochę rozplątywania :-( Ale będę miała śliczne igielniczki :-)

A oto pierwsze frywolności z ufarbowanych niteczek :-)

środa, 12 października 2011

58. Wiórek...

Dzisiaj nasz króliczek odszedł do zwierzątkowego nieba. Prawie 9 lat wspólnego życia i na sam koniec nasz Wióreczek dostała udaru :-(

Pewnie już zdążył sprać pyszczek mojemu Kiciusiowi...

Już nikt nie będzie kwiatków obgryzał, kabli przegryzał, wcinał sezamków i czekolady...

środa, 10 sierpnia 2011

54. Zakoralikowana

Siostrze zachciało się bransoletek, więc musiałam rozłożyć warsztat - siostra stwierdziła, że mam za mały stół ;-) Skoro już warsztat jest to trzeba coś podziubać z koralików - tylko, że wena twórcza uciekła :-(



a poza tym...

dziś zdjęli mi szwy :-)

i za dwa tygodnie wizyta kontrolna i usg :-)



Poza tym dostałam niespodziewajną niespodziewajkę od kuzynki z Warszawy :-)

sobota, 30 lipca 2011

53. Polowanie na słodkości

Zapragnęło mi się słodkości :-)


Morena zaprasza do jutra :-)

52. Ścieg żyłkowy

W ostatni wtorek (26.07) nareszcie doczekałam się zeszycia mojego brzuszka (mimo niewielkiego zbiorniczka z ropą w brzuszku). W końcu ile można chodzić z dziurą w brzuszku? A z racji, że trudno mi usiedzieć na tyłku, szwy bardzo szybko o sobie przypominają w mało delikatny sposób :-( Miłe uczucie wreszcie nie mieć gorączki :-) W najbliższą środę kolejna wizyta u chirurga, ale pewnie jeszcze za wcześnie by zdjąć szwy :-(

czwartek, 21 lipca 2011

51. Wyrostek

Tiaaaa.... to się napracowałam :-(
5 lipca (wtorek) wylądowałam na izbie przyjęć - myślałam, że tylko wątróbka trochę bardziej mnie boli niż zwykle a żołądeczek ot tak dla zasady odmawia wlewania w niego wody czy herbaty - na Izbie byłam przed 10tą. Po 11ej zjawił się lekarz, zlecił badanie krwi i usg brzuszka. Na usg czekałam ponad dwie godziny pod gabinetem, wyszłam z niego ok 14:30 coby się dowiedzieć, że na nim nic nie widać a lekarz będzie ok 16, bo operuje. Sobie wyszłam z Izby, zrobiłam kółeczko uliczkami, kefirek żurawinowy sobie kupiłam, bo ostatni posiłek to był obiad w niedzielę i wróciłam jakieś 15:15 na izbę (po drodze zdążyłam wypić pół tego kefirka), gdzie kolejny lekarz mi brzuszek ponaciskał i powiedział, że nic nie wolno mi już jeść a na 20tą mam wrócić zrobić ponownie badanie krwi i jeśli wyniki będą gorsze to na stół. Zanim na tą 20tą poszłam do szpitala mama zdążyła mnie spakować, gdyby kazali mi zostać. Przyszłam o tej 20tej, znowu utoczyli krwi i znowu kolejni lekarze mi brzuszek wygnietli i stwierdzili, że to wyrostek i że rano zoperują. Po 22giej byłam na oddziale - od razu na pooperacyjny, bo nigdzie więcej miejsca nie było. Zrobiły mi ekg, przytuliłam głowę do poduszki i nagle słyszę - przebrać i przygotować do operacji. W ostatniej chwili zdążyłam smsa do domu wysłać, że jadę na salę. Próbowałam przy podpisywaniu zgody na operację wynegocjować liposukcję, ale odmówili, bo NFZ nie refunduje :-( I lekarz i anestezjolog poinformowali mnie co będą mi robić i ledwo założyli mi maseczkę - film mi się urwał. Zdążyłam tylko zobaczyć na ekranie rekordowe dla mnie ciśnienie 170/80. Kolejne ocknięcie, gdy mnie wybudzali i... potem obudziłam się rano z wielkim opatrunkiem i dłuuuuugim cięciem. W piątek mnie wypisali, po powrocie do domu 39-40stopni, w sobotę to samo, ale jak ropa z krwią zaczęła tryskać przesz szwy, zadzwoniliśmy po pogotowie, i pan ratownik, gdy mnie przywieźli na izb powiedział tylko "moi drodzy spiep...cie sprawę" - efekt był taki, że rozpruto ponad połowę szwów, otwarto mi brzuszek, poczyszczono, zaopatrunkowano i kazano przyjeżdżać na opatrunki. Na izbie ok, ale w poniedziałek w przychodni musiałam już zrobić awanturę i zapytać, czy mam szukać innego szpitala, skoro odmawiają mi przyjęcia - efekt jest taki, że chirurg z przychodni traktuje mnie teraz tak jakbym byłam z porcelany ;-) Ech... ale jakby nie było od 9tego chodzę z otwartym brzuszkiem - wizyta co 3 dni więc przykazano mi, że sama muszę sobie opatrunki na moim otwartym brzuszku robić. W poniedziałek pojechałam znowu na izbę, zamiast chirurga była rezydentka w czasie specjalizacji, poinformowałam ją, że nadal mam gorączkę, brzuszek boli, siedzieć normalnie nie mogę, zasiałam w niej niepewność czy ropa i stan zapalny mogłyby uszkodzić mięśnie? i Pani szybko zabrała mnie na usg (bez kolejki) - wynik taki, że głębiej w brzuszku sobie jakiś zbiorniczek ropny siedzi i na razie jest za mały by brzuszek otworzyć i go nakłuć. Wreszcie doczekałam się antybiotyku i pyralginy i jeszcze czegoś przeciwzapalnego z czego musiałam zrezygnować po pierwszej kapsułce, bo połowę skutków ubocznych miałam, a i tak okazało się, że na mnie nie działał. Ropa nadal się leje, gorączka spadła do 37. Udało mi się wreszcie usiąść coby cokolwiek naklikać, bo póki co to tylko byłam w stanie myszką trochę poruszać. Z łózka czy fotela nie jestem w stanie sama się podnieść. Sypiam i czas spędzam na sofie, której na szczęście nie dałyśmy tacie wyrzucić - jedyny mebel, z którego z pewnymi trudnościami jestem w stanie się podnieść. Pozycja do spania - kręgosłup już chyba mi się w paragraf powykrzywiał :-( Wczoraj udało mi się szydełko wziąć do łapki i nawet kilka rządków zrobić. Dobrze, że na mini zlocie wzbogaciłam się tymczasowo od Sity o kilka Pratchettów, bo chyba by mnie całkowicie pokręciło, gdyż poza czytaniem w przerwach między skokami temperatury na nic innego siły nie miałam. Obecnie jeszcze się wykłócam o konieczność założenia z powrotem szwów - bo pani rezydentka wymyśliła, że rana sama się zabliźni :13:

Pocieszeniem dla mnie w czasie pobytu w szpitalu była informacja od Bartka, ze dotarł mój Pullip (ciesz oczy i łapki póki możesz ;-) ) i... następnego dnia po operacji mama allegrowej noelli przyniosła mi do sali... Momoko Twilight Fiance :-) laleczka zrobiła nieodparte wrażenie na współlokatorkach mojej sali szpitalnej szczególnie, że średnia wieku na oddziale to 74 lata :-D

Ych... ta boląca dziura to masakra, ten krótki pościk pisałam na trzy raty i... muszę poszukać dogodnej pozycji, bo mam wrażenie jakby wnętrzności koniecznie chciały przecisnąć się przez te dziurę. I jeszcze kot, który podejrzanie się patrzy na mnie, gdy mama zmienia mi opatrunki.... on chyba ma ochotę dobrać się do mojego brzuszka :-(

niedziela, 19 czerwca 2011

50. Skubanie krzaczków ;-)

Spacerki po uliczce powodują rzucanie się w oczy różnych krzaczków i... znowu odkryłam niezwykłe szyszunie, które aż się proszą o... bycie wiankiem ślubnym dla lalek ;-D

czwartek, 17 marca 2011

49. Serwetkowo

Zostałam poproszona o zrobienie drobnej dekoracji na drzwi otwarte jednej łódzkiej szkoły ponadgimnazjalnej :-) Dzięki temu pierwszy raz składałam materiałowe serwetki :-) Przepraszam za jakoś zdjęć, ale warunki oświetleniowe i telefon, którym je robiłam nie były najlepsze :-(

czwartek, 13 stycznia 2011

48. Antykwarycznie...

Kocham antykwariaty :-)
Dla Dawida udało mi się dostać "Mity dla dzieci" Grzegorza Kasdepke oraz smerfowe origami D.Dziamskiej. A dla siebie zdobyłam "Proste szycie" i książkę o projektowaniu odzieży, więc może moje dziewczyny wreszcie doczekają się super ciucha ;-)

Dziś chodził ksiądz u nas po kolędzie.
Tekst do Dawida (9,5-letni brat zastępczy) - "ucz się Dawid, bo jak będziesz się uczył - będziesz kimś, a jak nie - zostaniesz księdzem" :-)