Sroda, 8 VII 2009
Niepotrzebnie kladlam sie, bo... za pozno wstalam :-( Dobrze, ze bylam w calosci spakowana, bo tylko wrzucilam na nogi siostry trampki i biegiem na autobus. Dobrze, ze bilet od kilku dni czekal w portfelu. Nie wiem jak to zrobila, ale... dobieglam w niecaly kwadrans i jeszcze 5 minut mialam do odjazdu. Lyknelam aviomarin i... zasnelam. Co jakis czas otwieralam oko - bila sciana wody, wiec lulam dalej ;-) W Czestochowie sniadanko na dworcu, kolejna tabletka i dalej lulamy ;-) i od 6 do 12 niewiele przeschlam, szczegolnie ze WSZYSTKO co mialam na sobie bylo mokre. Nie ma jak poranna burza ;-)
Przed 12 zajechalam, Staszek odebral mnie z dworca, wyrzucil przy bramie Florianskiej i... do 17 nie udalo mi sie dotrzec do Sukiennic :-)
ciąg dalszy nastąpi...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz