poniedziałek, 20 lipca 2009

9. Weekendowe niepogody

W piątek sierściuchy nie chciały się zaprzyjaźnić, więc "tymczasowy" został sam w domu, a domownik pojechał ze mną na wieś (i zostaje na tydzień).
Po drodze spotkałyśmy takie śliczności:


W sobotę żar lał się z nieba, ale twardo pieliliśmy grządki :-( Nie było kiedy zdjęć porobić :-( Ok. 21:00 zaszumiało, pociemniało i biegiem do chałupy, bo wiatrzysko gałęziami rzucało. No i jak zaczęło padać, tak nie skończyło do niedzielnego wieczoru. Ja z mamusą wróciłyśmy do Łodzi [powinien być zakaz pracy w wakcje ;-)], a siostra dziś obrywała czerwone porzeczki i nie wpadła na to, by obfocić krzaczki :-( Narwała dwa wiadra, więc jeszcze dziś czeka mnie zasłoikowanie szklanek i pierwszy etap mniamuśnej sałatki z zielonych pomidorów. Porzeczki zostawiam na jutrzejsze przedpołudnie :-(

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz